Mój bohater
Gdy zginął, miał ledwie 23 lata. Był ulubionym oficerem Józefa Piłsudskiego i już za życia stał się legendą, którą podtrzymywano w II Rzeczypospolitej. Po wojnie komuniści uznali go naturalnie za bardzo niewygodnego bohatera i zadbali, by został zapomniany.
Dziwny zbieg okoliczności - dzień jego urodzin i odzyskania przez Polskę niepodległości [22 lata później] jest ten sam - zwraca uwagę Andrzej Piątek, autor książki "Leopold Lis-Kula. Powiew legendy". Urodził się 11 listopada 1896 r. w Kosinie pod Łańcutem jako czwarte dziecko urzędnika kolejowego Tomasza Kuli i Elżbiety z Czajkowskich, której przodkiem był słynny XIX-wieczny pisarz i podróżnik Michał Czajkowski znany jako Sadyk Pasza. Legenda Sadyka Paszy, który zabiegał o niepodległość Polski w całej Europie - m.in. w Turcji - musiała być żywa w domu Kulów. Kiedy dzieci podrosły, rodzina przeniosła się z Kosiny do Rzeszowa, gdzie łatwiej było dać potomkom wykształcenie. W małym mieszkanku przy ul. Przybyszowskiej przyszła na świat następna czwórka dzieci Kulów. Wraz z rodzeństwem Leopold uczęszczał do szkoły ludowej i do cesarsko-królewskiego gimnazjum państwowego (dziś II LO w Rzeszowie imienia Lisa-Kuli). Zawsze chwalebny w obyczajach i zdobywaniu wiedzy, miał zamiłowanie do historii tak wielkie, że nawet do jedzenia często nie można było oderwać go od książek! - wspominała matka. Skaut Mały Poldek - niezły z matematyki, niemieckiego, geografii, historii i gimnastyki, ale słabszy z języka polskiego, łaciny i nauk przyrodniczych - często wymykał się na wagary. Podczas jednej z takich eskapad, wiosną 1911 r. w Olszynkach nad Wisłokiem, założył z kolegami tajne stowarzyszenie, w którym mieli się przygotowywać do walki o Polskę. Rok później zorganizował z kilkoma kolegami tajną organizację wojskową, a w końcu przystąpił do modnych wówczas skautów. To wydarzenie zdecydowało o jego dalszych losach - w listopadzie 1911 r. do Rzeszowa przyjechał ze Lwowa z inspekcją Andrzej Małkowski, twórca ruchu skautowskiego w Galicji. Podczas spotkania w Olszynkach wszyscy byli wsłuchani w gawędę pana Andrzeja, a najbardziej Józek Kret i Leopold Kula. - Druhu Andrzeju, my czytamy "Skauta" i siedmiu z nas założyło już patrol "Lisów" - poinformował Poldek. - Jak się nazywasz? - zapytał Małkowski. - Kula, ale chłopaki wołają na mnie Lis. Mówią, że jestem bystry i chytry jak lis! - uzupełnił Poldek z lekką przechwałką - relacjonował tamto spotkanie Aleksander Kamiński, późniejszy harcmistrz, jeden z szefów Szarych Szeregów i wreszcie autor ''Kamieni na szaniec''. |
|
|
Zagończycy na przedpolu
Spotkanie z Małkowskim zrobiło wielkie wrażenie na rzeszowskich skautach - zastęp "Lisa" sporządził nowy regulamin, w którym znalazł się taki oto zapis: Charakter skauta to fundament, lecz o niepodległość walczy się z bronią. Wojna musi zastać przygotowanym każdego z "Lisów", skaut to zagończyk na przedpolu wojennym! Sytuacja w Europie, a zwłaszcza narastający na Bałkanach konflikt między Austro-Węgrami i Rosją, zdawała się sprzyjać młodym zapaleńcom. Leopold nie próżnował: w lasach pod Rzeszowem, gdzie skauci chodzili rzekomo na wycieczki, ćwiczona była musztra, szermierka, a nawet odbywały się manewry pod kierunkiem młodych nauczycieli, którzy odbyli służbę w armii austriackiej. Najbardziej wyróżniał się Leopold Kula, uczeń klasy piątej gimnazjum, który świetnie poruszał się w terenie, umiejąc w porę dowodzonym oddziałem oskrzydlić nieprzyjaciela- wspominał kolega Leopolda. W 1912 r. Kula jako jeden z pierwszych zapisał się do powstającego w Rzeszowie oddziału Związku Strzeleckiego, organizacji paramilitarnej mającej przygotowywać kadry dla przyszłego wojska polskiego. Pojechał na tajne ćwiczenia Strzelca do Jasła, które wizytuje komendant Związków Strzeleckich Józef Piłsudski. 16-latek z Rzeszowa tak znakomicie pokierował manewrem oskrzydlającym grupy rówieśników, że wpadł w oko Piłsudskiemu, który wyróżnił go pochwałą przed frontem strzelców. W czasie wakacji zwierzchnicy wysłali go na tajny kurs do Zakopanego, który skończył z wyróżnieniem, dostał stopień oficera strzeleckiego i - choć miał ledwie 16 lat - stanowisko zastępcy szefa Związku Strzeleckiego w Rzeszowie. W czerwcu 1913 r. Leopold wprawił w osłupienie nauczycieli gimnazjum, paradując na zakończenie roku szkolnego z małym karabinkiem u boku. |
Na froncie wschodnim i włoskim Po wybuchu wojny niespełna 18-letni Kula trafił do 2. Kompanii 5. Batalionu I Brygady Legionów. W październiku 1914 r. został podporucznikiem, dowodził kompanią w zwycięskich walkach pod Krzywopłotami i Łowczówkiem, zyskując sławę odważnego i rozważnego dowódcy, który dba o podkomendnych. W 1915 r. wraz z I Brygadą walczył na Lubelszczyźnie: pod Jaskowem, Kamionką, Kostiuchnówką, Kamienną i Kuklą. W okopach uczył analfabetów, a siebie samego - francuskiego oraz filozofii. W przerwie walk pod Sandomierzem zdał maturę w Wadowicach. W 1917 r. podczas kryzysu przysięgowego Kula jak wielu innych legionistów postąpił zgodnie z instrukcją Piłsudskiego i odmówił złożenia przysięgi mówiącej m.in. o braterstwie broni z Niemcami i Austro-Węgrami, za co został internowany. Po rozwiązaniu Legionów Austriacy wcielili go do swojej dywizji i w stopniu sierżanta trafił na front włoski - walczył w Lombardii i organizował w swojej jednostce konspirację z byłych legionistów. Kiedy w 1918 r. został ranny, zdobył przepustkę ze szpitala, z którą zameldował się w Krakowie u Edwarda Rydza-Śmigłego - ten wysyłał Kulę na Ukrainę, by pomagał przy tworzeniu antyniemieckiej konspiracji. Śmigły ufał młodemu podwładnemu - już jako majora posyłał go do Rosji, do gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego stojącego na czele utworzonego tam I Korpusu Polskiego. Następnie w wieku 22 lat Lis-Kula został pierwszym komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej w Kijowie. ''A jednak Polska'', czyli pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości |
|
Przeczucie śmierci W końcu grudnia 1918 r. dowodził oddziałem, który bez rozlewu krwi stłumił wzniecone przez komunistów zamieszki w Zamościu, a na początku stycznia 1919 r. dowodzony przez niego batalion wziął udział w odsieczy Lwowa, broniąc linii zaopatrzenia kolejowego dla walczących z Ukraińcami pod Rawą Ruską. W wojnie polsko-ukraińskiej Lis-Kula odniósł liczne zwycięstwa, m.in. w pobliżu Żółkwi, Uhnowa i Sokala - jego żołnierze brali jeńców, zdobywali karabiny maszynowe, konie i tabory. W trakcie czterodniowego urlopu w Rzeszowie oświadczył się Helenie Irankównie, siostrze kolegi frontowego, i został przyjęty. Oficjalne zaręczyny miały się odbyć podczas następnego spotkania, za miesiąc, ale wracając na front, młody oficer miał złe przeczucia. Ostatniej nocy nie spał, na odjezdnym kilkakrotnie żegnał się z rodziną. W drodze na front ukraiński zameldował się jeszcze w Warszawie u naczelnika Piłsudskiego. - Cóż ty sobie myślisz, chłopcze? Najpierw do matki jeździsz, a dopiero potem do mnie! - skarcił go w swoim stylu Komendant i zatrzymał jeszcze w stolicy do uroczystości otwarcia Sejmu ustawodawczego. Choć miał propozycję organizacji pułku pod Warszawą, wolał wrócić na front ukraiński, gdzie dowodził w wielu zwycięskich potyczkach, m.in. na początku marca zdobył miasteczko Poryck, biorąc do niewoli nieprzyjacielski sztab i około stu jeńców. |
|
Śmierć Po tym sukcesie zapadła decyzja o zaatakowaniu dwóch zgrupowań ukraińskich w rejonie Torczyna - nocą 6 marca 1919 r. oddział majora Lisa-Kuli atakował miasteczko obsadzone przez ponad tysiąc żołnierzy ukraińskich. Polacy byli górą, ale Lis-Kula dostał postrzał w pachwinę, który spowodował silne krwawienie. Kazał sobie trzymać to ręce, to nogi w górze, by krew silniej napływała do serca, lecz siły go opuszczały. Widać było, jak z każdą chwilą życie z niego ucieka - opisywał przyjaciel Leopolda, skaut i legionista Kazimierz Iranek-Osmecki. Bitwa o Torczyn została wygrana, ale nad ranem 7 marca 1919 r. Lis-Kula zmarł. Otrzymał pośmiertny awans na podpułkownika i z wielkimi honorami został pożegnany przez wojsko podczas uroczystości na placu Saskim w Warszawie - to wtedy na trumnie złożony został wieniec z napisem: "Memu dzielnemu chłopcu - Józef Piłsudski". 16 marca 1919 r. trumnę Lisa-Kuli żegnał Rzeszów, a poległy został odznaczony pośmiertnie krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości z Mieczami. W II RP jego imieniem nazwano wiele ulic i obiektów, a także pociąg pancerny. W 1932 r. na placu Farnym w Rzeszowie stanął pomnik podpułkownika zniszczony przez Niemców w 1940 r. |
|